Skok na duchowym bungee
Dziś najczęściej wykorzystywaną encyklopedią jest Wikipedia, zatem za nią pozwolę sobie podać definicję „bungee jumping” (skok na bungee) czyli skakania z dużej wysokości na długiej elastycznej linie wykonanej zwykle z około tysiąca gumowych włókien. Amatorzy tych wyczynów twierdzą, że wrażenia są ekstremalne.
Ktoś czytając te opisy może się zapytać co skoki bungee mają wspólnego z pracą prawnika-kanonisty lub jak powiązać je z małżeństwem? Możnaby szukać jakiś analogii na siłę, albo przywołać wypowiedzi niektórych osób z sali sądowej, że małżeństwo przyniosło im identyczne ekstremalne przeżycia ale nie o to tu chodzi. Skoro napisałem o duchowym bungee to zatem coś w tym musi być na rzeczy. No i jest, bo mamy miesiąc październik, a to nic innego jak zaproszenie do modlitewnych skoków na bungee duchowym. Zamiast tysiąca gumowych włókien ma ono pięćdziesiątpięć paciorków spiętych w jedną, integralną całość. Tak się składa, że dobre kilka miesięcy temu – niestety z słabym przekonaniem w własne siły (jak to zwykle w moim przypadku) – postanowiłem trzy razy dziennie wykonać taki duchowy skok. Dzięki wsparciu Kogoś kto wierzył, że dam radę, że nie przekracza to moich możliwości, skaczę sobie tak trzy (niekiedy cztery) razy dziennie. Wrażenia? Co tu będę dużo pisał – ekstremalne! Ale o nich wiedzą tylko ci co już skoczyli duchowo. No i ewentualnie przekonać mogą się także ci co planują zafundować sobie takie duchowe skoki. Do 31 października (a może i dłużej) okazja jest jak się patrzy.